Każdy, kto po ślubie planuje zamieszkać ze współmałżonkiem u rodziców czy teściów, najpierw niech się poważnie zastanowi, zanim popełni ten błąd. Dlaczego piszę o tym w ten sposób?! Otóż mam powody i dowody na to, aby wychodzić właśnie z takiego założenia.
Od urodzenia mieszkam w kamienicy, w której 80% lokatorów stanowi moja rodzina. Oprócz rodziców i brata, są to moi dziadkowie, wujek z ciotką i dwie kuzynki. Jedynie mieszkanie na parterze zajmuje małżeństwo z trójką dzieci.
Znane jest nam doskonale powiedzenie, że „z rodziną najlepiej na zdjęciu”. I tego wszystkim zakładającym rodziny radziłabym się trzymać. Nikt nie lubi konfliktów i nieporozumień z bliskimi osobami. A więc aby do nich nie dopuścić, najlepiej jest unikać mieszkania pod jednym dachem.
Na początku może nam się to wydawać wręcz niemożliwe. Przecież : „świetnie dogaduję się z teściami”, albo „moi rodzice uwielbiają mojego męża” itp. itd.
Tylko, że rzeczywistość bywa czasami okrutna i niekiedy naprawdę niewiele trzeba, aby to, co wcześniej wyglądało jak z obrazka, diametralnie się zmieniło. Co gorsze, największe problemy i nieporozumienia biorą się zazwyczaj z najdrobniejszych, najmniej znaczących rzeczy. Wystarczy, że synowa nie wytrze kurzu z mebli, albo zięć nie umyje talerza po zupie. I już mamy powody do sprzeczki. Zbierają się one jeden do drugiego, i w końcu przychodzi moment, że patrzymy na siebie jak na wrogów.
W takich sytuacjach na próbę wystawiany jest związek młodych ludzi, którzy stając między „młotem a kowadłem”, nie wiedzą w pewnym momencie, czy popierać rodziców czy współmałżonka.....
Potem pojawiają się dzieci, które dorastając patrzą na to, jak mamusia kłóci się z babcią, albo jak dziadek wiecznie krytykuje zachowania tatusia.....
I mimo, że nic nie mówią nie chcąc się wtrącać w życie dorosłych, to bardzo to przeżywają i nie potrafią się odnaleźć w całej tej sytuacji.
Ja sama byłam takim dzieckiem więc wiem co mówię. Mój chłopak ma podobne doświadczenia z dzieciństwa, gdyż również mieszka po sąsiedzku z babcią i wujkiem.
I my już wiemy, że nasza wspólna przyszłość ma szansę na sukces tylko w przypadku, gdy zamieszkamy z dala od rodziców. Trzymamy się tego i zdania na pewno nie zmienimy.
Chcemy, aby nasze stosunki z teściami kiedyś po naszym ślubie były przynajmniej tak dobre, jak są na dzień dzisiejszy. I co najważniejsze zależy nam na tym, aby nasze dzieci nie musiały patrzeć na kłótnie w rodzinie i wybierać, która babcia czy dziadek jest lepszy....
Kiedyś mój Adrian powiedział słowa, które utkwiły mi w pamięci: „możemy nawet jeść obiad na zmianę, mając do dyspozycji tylko jeden widelec, byle byśmy byli sami, byleby u siebie....” Zgadzam się z tym w 100%!!!
Naprawdę nie trzeba uciekać od rodziny na drugi koniec świata, wystarczy jedynie zamieszkać w miejscowości obok. I wówczas życie może wyglądać zupełnie inaczej- o wiele lepiej.
Gdybym była lekarzem, na pewno na receptach wypisywałabym właśnie taką radę. Sądzę, że pomogłaby na większość ludzkich dolegliwości :)
Marta ;)